Przede wszystkim wydaje się, że każda przemiana tych obrazów w słowa jest jakimś uszczerbkiem dla nich. Obrazy są tak pełne wymowy, że każda próba ich uzupełniania komentarzem słownym jest próbą beznadziejną. One tego komentarza nie tylko nie potrzebują, ale w jakimś sensie go unieważniają. Oczywiście, można na ich tle rozwijać całą filozofię Oświęcimia, ale i tak liczba wypowiedzianych słów nie przejdzie w jakość tych obrazów. Te obrazy są po prostu swoją jakością.
Wydaje mi się, że są przede wszystkim obrazami o Człowieku. I powiedziałbym: Człowieku znajdującym się w stanie rozkładu duchowego. Nie tylko fizycznego. Są to obrazy o śmierci, która straciła wszelki sens. Nie są to obrazy o Ukrzyżowanym, bo ukrzyżowanie sens miało. Nie są to obrazy ciał męczenników; są to obrazy o śmierci najbardziej nagiej, bezlitosnej, rzekłbym – pozbawionej wszelkiej głębi, wszelkiego rozumu. Można by powiedzieć, że są wyrazem naszego współczesnego demonizmu. Z tym że demonizm był inteligentny. Natomiast w tych obrazach nawet inteligencji demonizmu nie widać. Jest tylko śmierć, która przechodzi, idzie, niszczy, zabiera, nie wiadomo po co, dlaczego. Rzeczywiście, można powiedzieć, że jest to świat ateizmu. Pojawia się czasem Kolbe, czasem inny więzień w trochę innej sytuacji. Kolbe wnosi w ten świat jakieś światło. Ale gdybym miał powiedzieć, co to jest ateizm, to pokazałbym Oświęcim.
Pytanie „Gdzie jest Bóg” wisi nad obrazami. Ale Boga nie ma tam, dokąd Go nie zaproszono. Na tym polega wielkość człowieka, że może Boga nie zapraszać w swój świat, może Go wypędzać ze swojego świata. Jest to świat Boga przepędzonego, wypędzonego, a z drugiej strony przecież jakoś obecnego – poprzez ojca Kolbe. Byłem parę razy w Oświęcimiu, chodziłem po Brzezince. Ale nigdy nie zobaczyłem tam tego, co zobaczyłem na tej wystawie. Moja reakcja jest taka: prawdziwy Oświęcim jest tutaj.
I to właściwie jest wszystko, co mogę powiedzieć: prawdziwy Oświęcim jest tutaj.